Rozdziały

Obserwatorzy

sobota, 12 maja 2012


Rozdział drugi
Katherine
Weszłam do swojego pokoju zostawiając zdumionego, ale z lekkim uśmiechem na ustach Nathana. Pomieszczenie, które ujrzałam mogłam bez wątpienia nazwać SPEŁNIENIEM NAJWIĘKSZYCH I NAJŚMIELSZYCH MARZEŃ KATHERINE RAIN. Pokój był tak piękny, że stałam przez kilka minut z szeroko otwartymi oczami i wciąż nie mogłam uwierzyć, że jest mój! W tamtej chwili miałam ochotę znów mocno uściskać Brada. Zaczęłam przechadzać się wolno, próbując uchwycić całe to piękno. Dwoma z czterech ścian były wielkie okna. Z jednego miałam widok na basen i patio, a z drugiego na ogród. Naprzeciw tego okna z widokiem na ogród stało łóżko, a raczej łoże i choć wstydzę się do tego przyznać, przypominało mi scenerię z tych wszystkich romansów. W ogóle cała sypialnia była utrzymana w romantycznym nastroju. Ciemne drewno, z którego zostało wykonane łóżko, idealnie komponowało się z jasnymi, choć nie białymi ścianami. W nich były jakby wyżłobione półki, a nad nimi wbudowane zostały halogeny. Były też na suficie zamiast żyrandola.  Małe etażerki zostały wykonane w takim samym stylu jak nieopodal stojąca komoda. Moją uwagę przykuły lustra, które ku mojemu zdziwieniu rozsuwały się ukazując…garderobę! Mam własną garderobę!  Wszystkie moje rzeczy już tam były, choć zauważyłam kilka nowych. Nie wiem, czy to była sprawka mamy, czy Brada. Cóż, uściskam ich oboje! No i oczywiście, jak na licealistkę przystało, było biurko, ale tak piękne, że chciałam w tamtej chwili (ale tylko przez moment) zasiąść przy nim i odrabiać lekcje. Było wykonane z takiego samego drewna jak łóżko. Na nim leżał już mój laptop. Zauważyłam też obok gitarę, mojego ukochanego Fendera. Całość dopełniały cudownie lśniące panele, śnieżnobiałe zasłony i moje ukochane świeczki zapachowe! Zapaliłam więc jedną o zapachu lawendy i rzuciłam się na bialutką, pachnącą pościel, prosząc Boga, aby to nie był tylko sen.
         Nie wiem ile czasu minęło. Zdawałoby się, że tylko kilka minut. Leżałam i leżałam. Z niedowierzaniem gapiłam się na zachodzące słońce, które wkrótce zniknęło całkowicie zostawiając za sobą przepięknie ubarwione niebo. Niedługo ósma. Może…
         I nagle usłyszałam pukanie do moich drzwi. Nie byłam do tego przyzwyczajona. Wiedziałam, że to na pewno nie mama, ani nie bliźniaki. Oni nie „krępowali się” i wchodzili od razu. Cóż, miłą odmianą byłaby prywatność w moim małym królestwie.
-Proszę.- powiedziałam
Nawet nie chciało mi się wstać i spojrzeć na tego kogoś. Ale potem usłyszałam jego głos. Nathan. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i nerwowo odgarnęłam kosmyk włosów za ucho. Chłopak, jak to on, uśmiechnął się łobuzersko i usiadł obok mnie.
-I…jak pokój?- zapytał niepewnie. Czy ten chłopak naprawdę myślał, że mi się nie spodobał?
-Wspaniały to mało powiedziane.- zaczęłam.- Jest doskonały co do szczegółu.
         Najwyraźniej go to ucieszyło. Na jego twarzy nie było już oznak niepewności, ale zagościł tam jego „firmowy” uśmiech. Chyba powoli się do niego przyzwyczajałam.
-Łóżko sam wybierałem.-powiedział dumnie.
Nie mogłam się nie uśmiechnąć. A więc jednak zainteresował się naszą przeprowadzką i nie był rozpieszczonym bachorem bogatego tatusia, którego nic nie obchodzi. Zależało mu na tym, abyśmy dobrze się tutaj czuli.
-Pewnie dlatego, odkąd tu weszłam, cały czas na nim leżę.-wypaliłam i poczułam, że się rumienię. Nathan chyba udawał, że tego nie zauważył i zaczął się śmiać. Poczułam się pewniej. -Skąd tyle wiesz o łóżkach?- zapytałam pół żartem, pół serio. Uśmiechnął się jakby sam do siebie.
-To moja haniebna przeszłość, z której jednak pozostało mi jakieś doświadczenie.- w tamtej chwili oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem. Wiedziałam, że na pewno dogadam się z młodym „paniczem” Adamsem.. Nasz śmiech przerwał dopiero dźwięk wydobywający się z komórki Nathana.

Shane
         Leżałem na łóżku wdychając zapach domu. Już tak dawno mnie tu nie było. Jednak kompletnie nic się nie zmieniło, no może oprócz tego, że teraz w pokoju stały bagaże. Lily kazała rozpakować mi się od razu po przyjeździe, ale byłem cholernie zmęczony! Jednocześnie myśl, że musiałbym zrobić to jutro…
         Z miną cierpiętnika wstałem i zacząłem się rozpakowywać. Najpierw zająłem się najmniejszym bagażem, z którego wyciągnąłem mojego iPoda i po krótkim zastanowieniu włączyłem Holiday zespołu Green Day. Z muzyką wypakowanie się było o wiele przyjemniejsze. Zajęło mi może z pół godziny. Na ostatku sięgnąłem po pakunek z „pamiątkami” w moim wydaniu. Od razu wyrzuciłem do kosza dolną część bikini niejakiej Pheobe z Sydney. Śliczna i głupia…serio myślała, że wrócę? Potem z nabożną czcią pogłaskałem nowiutkie tomy m.in. poezji Roberta Burns’a, Shakespeare’a czy Hardy’ego zakupione w Wielkiej Brytanii. Jezuu, gdyby ktoś się dowiedział…Wyjąłem też mój nowy zeszyt, a raczej notes. Był oprawiony we włoską ciemnobrązową skórę, którą zdobiły piękne, idealne wzory. Okładka wyglądała jak drzwi…drzwi do których tylko ja mam klucz. I znowu ta myśl: Gdyby ktoś się dowiedział.
         Odłożyłem książki i notes na półkę, a iPoda schowałem do szuflady w etażerce. Zauważyłem w niej paczkę prezerwatyw i doszedłem do wniosku, że na jakiś czas powinienem dać sobie spokój z seksem. Uwaliłem się znów na łóżku i zacząłem okręcać komórkę w dłoni. Zastanawiałem się czy zadzwonić do Nathana, czy nie. Nie byłem pewny, czy mam ochotę na jego wizytę. Byłem wykończony.
         CO JA BABA JESTEM? I wybrałem jego numer. Odebrał po dwóch sygnałach.
         -No nareszcie człowieku!- jego głos był ożywiony i wesoły.
         Jedną z rzeczy, którą lubiłem w Nathanie było to, że nigdy nie mówił „Halo”.  Nie wiem dlaczego, ale denerwowało mnie to, jak dzwoniłem do kogoś a on odbierał i mówił przeciągle to przeklęte HAAALOOOO.
         -Jestem już w mieście, ale chyba nie podniosę dupy z łóżka. Wbijaj i kup piwo.- powiedziałem. Nathan zaśmiał się.
         -Jasne, będę za pół godziny.- odpowiedział po czym usłyszałem dźwięk oznaczający zakończenie połączenia.
         Czekając na przyjaciela wyciągnąłem spod łóżka piłkę do kosza i zacząłem ją podrzucać. Zmęczenie jednak coraz bardziej dawało o sobie znać. Powieki stały się ciężkie, a ręce jakieś takie gumowate. Dałem za wygraną i zamknąłem oczy. Nie otwarłem ich nawet, gdy ta cholerna piłka uderzyła mnie w twarz. Przewróciłem się tylko na brzuch i najzwyczajniej w świecie zasnąłem.

*

         -POBUDKAA!
         Z miłego snu obudził mnie głośny wrzask Nathana.. Poderwałem się natychmiast i spojrzałem na szczerzącego się od ucha do ucha mojego najlepszego przyjaciela. Nawet to, że nie widziałem go od roku nie zgładziło ochoty, żeby mu w tamtej chwili dołożyć. Zaczęło się.
         Spojrzałem na zegarek. Było przed dziewiątą. Z rezygnacją podniosłem się do pozycji siedzącej, a on z sześciopakiem w ręku usadowił się na niedaleko stojącym fotelu. Za oknem było już ciemno. O  niczym tak nie marzyłem jak o porządnym śnie. Wszystko mnie bolało.
         Nathan doskonale wiedział co z tym zrobić. Rzucił mi puszkę z piwem i fajki, po czym wstał i otworzył okno. Do mojego pokoju wdarło się rześkie powietrze. Nie zdawałem sobie sprawy, jak duszno tu było. Otworzyłem piwo i upiłem długi łyk czując, jak cała senność znika. Potem zapaliłem papierosa i porządnie się zaciągnąłem. Ahh…tego mi brakowało.
         -Nareszcie.- powiedziałem. Czułem, że dopiero teraz jestem w domu.
         -Stary, masz pojęcie co się tutaj działo przez ten czas?- zapytał Nathan, wcale nie oczekując odpowiedzi.
         Dopiero teraz mu się przyjrzałem. Jego włosy były dłuższe …no i na pewno urósł. Chyba sporo czasu spędzał na siłowni, co doradzałem mu przed wyjazdem.
         -Zmieniłeś się.- wyprzedził mnie.
         -Ty też.- odpowiedziałem po czym oboje wyszczerzyliśmy się.
         -Trzecia klasa, stary. Nie ma co. To będzie rok..- zaczął Nathan.- Na początek impreza, jutro…
         -Nie.- przerwałem mu stanowczo. – Muszę dojść do siebie. Przy matce nie mogłem sobie na wiele pozwolić.
         Nathan pokiwał ze zrozumieniem. On znał mnie najlepiej.
         - No to pojutrze, nie ma bata.- oznajmił.- A jutro w takim razie wyskoczymy na miasto, musisz się pokazać.-powiedział i wyszczerzył się znowu. Odchyliłem do tyłu głowę i zaśmiałem się bezgłośnie. Wywaliłem peta, po czym znów pociągnąłem długi łyk piwa.
         -Najpierw do centrum.- powiedziałem zdecydowanie.- Po południu matka chce jechać na farmę, do babci Beth. A potem wbijamy do Overy Climbers.- na to ostatnie w oczach Nathana pojawiły się iskierki.
         -No to co, jedenasta?- zapytał.
         -Chyba cię pojebało, muszę się wyspać!
         -No to dwunasta?- spytał ponownie. Nie uśmiechało mi się to, ale wiedziałem, że potem pojadę na farmę, więc z rezygnacją pokiwałem głową i dramatycznie westchnąłem.
         -Teraz gadaj wszystko.- powiedział stanowczo mój najlepszy przyjaciel i choć wiedziałem, że ten moment nadejdzie, miałem jednak nadzieję, że nie będę musiał. Bez większej pożal się Boże ekscytacji, wypiłem piwo do końca i zacząłem opowiadać. Przynajmniej miałem jeszcze prawie cały sześciopak.


Katherine
         Powoli otworzyłam oczy. NIE To jednak nie był sen. Byłam w moim nowym domu w Little Rock, w najpiękniejszej sypialni, jaką kiedykolwiek widziałam. Wokół mnie unosił się przepiękny zapach lawendy. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i uśmiechnęłam się sama do siebie. Nigdy nie czułam się tak odprężona. Wstałam i podeszłam do okna. Gdy je otwarłam poczułam rześkie powietrze poranka. Po moich plecach przebiegł przyjemny dreszcz. Pogoda była po prostu przepiękna! Słońce oświetlało cudowny ogród i nie mogłam się doczekać aż wyjdę na dwór. Włączyłam cicho jedną z piosenek Metric Waves.
Łazienkę dzieliłam z Nathanem. Można było do niej wejść tylko przechodząc przez jego pokój albo mój. Miałam nadzieję, że go nie obudzę jeśli wezmę prysznic. Wchodząc do pomieszczenia usłyszałam jego chrapanie. Znów uśmiechnęłam się do siebie. Weszłam do kabiny i poczułam jak strumień letniej wody obmywa moje ciało, co wprawiło mnie w jeszcze lepszy nastrój. Doszłam do wniosku, że pewnie jednych z najbardziej przyjemnych doznań, człowiek doświadcza właśnie pod prysznicem.
Owinęłam się moim białym, puchatym ręcznikiem i zaczęłam nasłuchiwać. Nathan wciąż głośno chrapał. Podeszłam do umywalki i rozpoczęłam normalne poranne czynności. Nie wiedziałam co będę dzisiaj robić, więc nie nałożyłam makijażu. Nadal przyodziana wyłącznie w ręcznik weszłam do pokoju i usłyszałam głosy moich braci dobiegające z zewnątrz.  Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam ich obu w kąpielówkach. Zauważyli mnie niemal równocześnie, a Andrew zawołał:
-Katherine, chodź do nas!
-Chodź! –zawtórował mu Jason.- Może nareszcie wyjdzie nam na dobre to całe czekanie za tobą i mamą, kiedy kupujecie sobie bikini!
Zaśmiałam się i odkrzyknęłam:
-Ok., ok., ale nie drzyjcie się już tak! Nathan jeszcze śpi.
Po czym spojrzałam na zegarek. Dochodziła dziesiąta. Wow! Całkiem długo spałam. Byłam jednak pewna, że mój nowy brat bez większych trudności pobije ten rekord. A co mi tam!
Weszłam więc do mojej garderoby (jeszcze raz podnieciłam się tym faktem, jej!) i z szafki na bieliznę wyjęłam moje nowe, niebieskie bikini. Nie był to jakiś specjalnie rzucający się w oczy kostium. Zawiązywany nad szyją, zdobiona była jedynie dolna część. Mimo to traktowałam go z nabożną czcią. Dostałam go od mamy na siedemnaste urodziny. Laura wiedziała, że będzie to dla mnie idealny prezent. Mimo to jeszcze nie miałam go na sobie z powodu mojego wcześniejszego wyglądu. Tak, kiedyś się wstydziłam. Ponieważ moja ukochana mama zawsze zapomina odkleić cenę z podarunku dokładnie wiedziałam, że moje marzenie wśród kostiumów kąpielowych kosztowało ją 249 dolarów 99 centów. Nawet jak by mi się nie spodobał byłabym chyba zmuszona udawać zachwyt. No dajcie spokój, tyle kasy!
Powolnym ruchem ściągnęłam ręcznik i odwiesiłam go na oparcie stojącego w garderobie krzesła. Potem założyłam najpierw dół, potem górę bikini. Stałam tyłem do lustra i bałam się odwrócić. Wiedziałam, że sporo straciłam na wadze, ale nie przeglądałam się w takim zestawiieniu od czasów, gdy miałam nadwagę. Właściwie czego się bałam? Samej siebie? Mojego wyglądu? Hmm…
Ciekawość dała za wygraną. Z zamkniętymi oczami odwróciłam się i zaczęłam liczyć do trzech. Raz (a co jeśli skóra mi za bardzo obwisa?)…dwa (a może to bikini za dużo odsłania?)…trzy (nie chce się zawieść). Najpierw leciutko uchyliłam prawą powiekę, a chwilę potem stałam już z normalnie otwartymi oczami. Wow. Było…całkiem nieźle. Nie byłam już taka blada jak rok temu i błękitne bikini jakoś tak fajnie pasowało do odcienia mojej skóry. Zero fałd. Rozstępy były prawie niewidoczne. Z tego co czytałam w tych wszystkich czasopismach wywnioskowałam, że mam figurę typu klepsydra. Byłam niesamowicie szczęśliwa co (choć może wydaje się to niemożliwe) wprawiło mnie w jeszcze lepszy nastrój.
Złapałam szybko kolorowy ręcznik z jednej z szafek w garderobie, obwiązałam się nim i energicznym krokiem ruszyłam na parter. Skierowałam się prosto do kuchni, w której zastałam mamę i Brada. W domu Adamsów nie było jadalni. Po prostu przed wyjściem na patio stał mały, choć ośmioosobowy stolik i tam jadało się posiłki. Laura i Brad obserwowali z uśmiechami na twarzach bliźniaków i nawet mnie nie zauważyli. Podeszłam cichutko do mamy i pocałowałam ją w policzek. Ta podskoczyła na krześle i zaśmiała się z samej siebie.
-Dzień dobry córeczko- powiedziała do mnie i obdarzyła mnie swoim cudownym, matczynym spojrzeniem. Objęłam ją ramionami i spojrzałam z uśmiechem na pana Adamsa. Odwzajemnił mój gest.
-Jak się spało?- zapytał, choć zapewne wiedział co powiem.
-Oh, cudownie! A pokój…nie mam słów. Jeszcze raz dziękuje.
Brad, choć wydawało mi się to niemożliwe uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Akurat łóżko nie ja wybierałem, to…-zaczął, ale przerwałam mu, jednak w tej sytuacji nie było to niegrzeczne.
-…Nathan.- dokończyłam.- Zdążył mi się już pochwalić.
Mężczyzna zachichotał, lecz widząc morderczy wzrok mojej mamy odchrząknął nerwowo.
-Katherine.- zaczęła mama.- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że Nathan oświadczył ci to, podczas gdy oboje leżeliście…
Jej! Skąd jej to przyszło do głowy?! To znaczy jej słowa były bliskie prawdy, ale tylko w dosłownym ich znaczeniu. Byliśmy na łóżku, ale nie leżeliśmy, no i w końcu tylko rozmawialiśmy!
-A fee, mamo! Przecież to prawie mój brat!- powiedziałam oskarżycielsko. Teraz to mama zachichotała nerwowo.
Usiadłam obok i wsypałam do miski moje ulubione płatki (owsiane kółeczka, mniam!) i zalałam je jeszcze ciepłym mlekiem. Rozmowa przy stole skierowała się na zupełnie inne tory.
-Córcia, co powiesz na zakupy dzisiaj?- zapytała mama.- Sprzedałam ostatnimi czasy całkiem sporo obrazów, możemy zaszaleć!
Nie mogłam się nie uśmiechnąć patrząc , jak w jej brązowych oczach pojawia się iskierka młodości. Laura była kobietą pełną wigoru i optymizmu,  i po prostu nie wyobrażałam jej sobie jako starą babcię w bujanym fotelu. Do jej charakteru idealnie pasował zawód: malarka. Nie była znowu tak zupełnie nieznanym artystą. Niewątpliwie miała talent, co pozwoliło jej utrzymać naszą malutką rodzinę na powierzchni wód zwanych życiem. Miała klientów w całych Stanach! Zdarzali się również jacyś europejscy kupcy, czy klienci z Kanady. Wielu mogłoby sobie pomyśleć, że jest z Bradem dla pieniędzy. Ale po pierwsze: mieliśmy pieniądze, które wystarczały na podstawowe, niezbędne do życia towary jak również na te całkiem zbędne, jak mój Fender (choć ja nie mogłam bez niego żyć), czy warte 250 dolców bikini. A po drugie: mama kochała pana Adamsa i wiedziałam to już, od kiedy pojawił się w naszym życiu.
Za ostatni sprzedany obraz mama dostała pięć tysięcy więc niewątpliwie chciała zaszaleć w centrum. Jej zachęcające spojrzenie błagało o to usilnie. Postanowiłam nie trzymać dłużej Laury w ryzach niepewności.
-No dobrze, o której?
-Hmm, około południa, ale nie spiesz się. Z resztą widzę, że masz na sobie kostium. – powiedziała przeciągle i dodała- Dawno nie widziałam cię w kostiumie.
Pospiesznie wsunęłam resztę płatków i szybkim krokiem udałam się na patio. No ok., nie byłam już tak gruba jak przedtem, ale to jeszcze nie oznaczało, że będę się wszystkim pokazywać w moim błękitnym bikini! Wzrokiem odnalazłam leżak i położyłam się na nim pamiętając o zasadzie: NIE PŁYWAJ PO JEDZENIU.  Bracia na szczęście mnie nie zauważyli. Byli zajęci nurkowaniem i tego typu „sprawami”. Przesunęłam więc się na słońce, była dopiero dziesiąta i mimo, że dzień zapowiadał się upalnie jeszcze taki nie był. Mimo to ściągnęłam ręcznik i poczułam na swojej skórze ciepłe promienie. Tą błogością zdążyłam się nacieszyć jedynie przez pięć minut. Usłyszałam bezczelną rozmowę bliźniaków.
-Jakie cycki- powiedział Jason.
-To jest Katherine?- zapytał prześmiewczo Andrew.- Nie wiedziałem, że ma cycki.
Nie wytrzymałam. Co te małe smarkacze sobie myślą?
-Do cholery, Jason, Adrew jak wy się wyrażacie?!- krzyknęłam na nich, ale oni jedynie zachichotali. No tak, mamy i Brada nie było już w kuchni.
-Cycki to nie brzydkie słowo…-zaczął Adrew.
-…cholera to brzydkie słowo.- skończył Jason i oboje zanieśli się głośnym śmiechem. A raczej zrobili to wszyscy troje.
Oparty o framugę, jak gdyby nigdy nic stał Nathan w całej swojej zajebistej osobie w samych kąpielówkach. Jego nagi, umięśniony tors jakoś nie zrobił na mnie wrażenia. Może dlatego, że młody Adams rozzłościł mnie tak samo jak moi bracia?
-Skoro tak, to nie wejdę do basenu!- powiedziałam triumfalnie na co wszyscy trzej zgodnie jęknęli i zaczęli mówić jednocześnie:
-No weź!
-Katherine!
-Nie bądź złą siostrą!
         To ostatnie powiedział Nathan, ale ja tylko spojrzałam na niego z łobuzerskim uśmieszkiem. Ten zrezygnowany skoczył do basenu, z głośnym okrzykiem: BOMBAAA, co wywołało śmiech moich ukochanych bliźniaków.
-Twoja kolej, Katherine.- odezwał się Adams, kiedy już się wynurzył.
-Nie ma mowy! Nie wiecie, że nie pływa się po jedzeniu?- rzuciłam z miną niewiniątka.
-Katherine się boi!- krzyknął brunet, a moi bracia zaczęli powtarzać za nim. Udawałam, że mnie to nie rusza i tak sprawiłam, że ich prześmiewcze okrzyki zniknęły, po czym wszyscy trzej zajęli się już zabawą w basenie. Nawet Nathan.
Bez żadnego ostrzeżenia powoli wstałam z leżaka i rzuciłam się biegiem w stronę basenu. Na krawędzi mocno się wybiłam, a w górze podciągnęłam kolana pod brodę. Klasyczna bomba. Przez chwilę cała znajdowałam się pod powierzchnią wody, która napłynęła mi do uszu. Chciałam wymierzyć moim braciom (wszystkim trzem) swego rodzaju karę. Wiedziałam, że Jason i Andrew nienawidzą, gdy ktoś zrobi ich w balona. Pozwoliłam więc ponieść się wodzie, ale leżałam na brzuchu, więc połowa mojego ciała znajdowała się pod powierzchnią. Byłam nieruchoma i całe szczęście, że potrafię długo wstrzymywać oddech. Mój dowcip najwyraźniej się udał, bo wszyscy trzej do mnie podpłynęli. Poczułam, że obejmują mnie silne ramiona i po chwili zostałam przewrócona na drugą stronę. Usłyszałam podenerwowane  głosy bliźniaków i uspokajającego ich Nathana. Najpierw do mnie mówił i lekko mną potrząsał, a później wyciągnął mnie na płytki i  przyłożył dwa palce do szyi.
-Puls jest, ale słaby.- powiedział głosem znawcy. Usłyszałam równoczesne „O ja” Jasona i Adrew.
-To znaczy, że jeszcze żyję.- powiedziałam nie mogąc już dłużej wytrzymać. Aktorka ze mnie żadna.
Moi bracia (ci biologiczni) zaczęli mnie ściskać i śmiać się. Jednak potem chyba sobie uświadomili, do czego właściwie doszło.
-Żartowałaś?!- spytali równocześnie z oburzeniem. Tylko Nathan wciąż się uśmiechał i patrzył na bliźniaków z nieukrywanym rozbawieniem.
-No co? Wam wolno, a mnie nie?- zapytałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi.
Obrażalscy wrócili do zabawy, a ja i Nathan poszliśmy na leżaki. Gdy wreszcie uwaliłam się na swój, westchnęłam głośno. Zaczęłam niestety odczuwać konsekwencje mojego dowcipu. Było mi strasznie zimno! Pospiesznie okryłam się ręcznikiem i szczęknęłam zębami.
-To kara.- powiedział- Nie pływa się po jedzeniu.
Spojrzałam na niego z udawanym gniewem i oboje zanieśliśmy się gromkim śmiechem. W takim właśnie nastroju gadaliśmy o wszystkim i o niczym. O ważnych sprawach i kompletnych głupotach. Miałam wrażenie, jakby Adams był moim bratem, ale równocześnie najlepszym przyjacielem. Sielankowy nastrój przerwałam, gwałtownie podnosząc się do całkowitej pozycji siedzącej.
-Która godzina?- zapytałam.
Ku mojemu zaskoczeniu Nathan również gwałtownie się podniósł i wziął z sąsiedniego leżaka swoją komórkę.
- O cholera, za piętnaście dwunasta!
Oboje równocześnie rzuciliśmy się w stronę domu.
-Jadę z mamą na zakupy- powiedziałam mu.
-A ja do kumpla.- odparł.
Zastanawiałam się, czy to ten sam kumpel, o którym mówił mi wczoraj, ale nie było czasu, żeby go o to zapytać. Fajnie by było, gdybym znała kogoś jeszcze prócz Nathana z nowej szkoły. Zapewniło by mi to lepszy start. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co szykuje mój współlokator.
Gdy dotarliśmy na piętro mój nowy brat zatrzymał się i wystawił do mnie policzek. Zaśmiałam się krótko i dałam mu w niego całusa. Na twarzy chłopaka pojawił się ten zniewalający uśmiech, choć na mnie przestało to już działać.
-Uznajmy to za rytuał powitalno- pożegnalny.- powiedział chłopak i ruszył w stronę swojego pokoju.



















***
Lejdis and dżentelmen przedstawiam wam rozdział drugi! Mam do was prośbę: nie zniecierpliwcie się zbyt szybko! Wiem, akcja toczy się wolno, ale przysięgam, że wkrótce zacznie się dziać ^^ Życzę miłej lektury! Do zobaczenia za trzy tygodnie! ;)

10 komentarzy:

  1. Świetny i czekam na nowy :DD

    OdpowiedzUsuń
  2. To że akcja rozkręca się wolno jest fajne bo mam już dość blogów w których wszystko tak szybko się toczy że w 5 rozdziale już wszystko wiadomo. Super rozdział :D Szkoda tylko że następny będzie dopiero za 3 tygodnie bo nie wiem czy wytrzymam ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Super blog. Zapraszam do mnie : gaba011.pinger.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. [broken-inside.blog.onet.pl ] Podoba mi się i to bardzo. ktoś słusznie zauważył, że akcja rozwija się powoli i to mi się podoba. Oj..ja czytatałam opis tego pokoju, do głowy przyszła mi jedna myśl "Ty szcześciaru Katerine" też bym taki chciała. Do tego wszystkiego łóżko wybrał chłopak. ahhh....<33 ale musi mieć gust. Świetny rozdział i czekam na nowy <33 Pozdrawiam. ForeverGirlxD

    OdpowiedzUsuń
  5. IJAAAAAAAA<333333
    kocham*.*
    nie mogę doczekać się następnego<3 naprawdę! pomińmy ten szczegół, że już go czytałam xD i tak nie mogę się doczekać!:D xDD hahahaha xd
    loffciam Jagódka:****

    OdpowiedzUsuń
  6. hej, przecież ja jestem Jenny;)

    OdpowiedzUsuń
  7. hah, rozwalaja mnie ci blizniacy, sama zawsze chcialam miec brata, ale przyszlo mi sie pogodzzic z posiadaniem mlodszej siostry i kuzynow. strasznie podoba mi sie postac nathana. sama bym chciala miec takiego przyrodniego brata :D. co do tempa akcji, to chyba wlasnie lepiej jezeli rozwija sie powoli, mozna dokladniej przedstawic bohaterow i sytuacje i bywa ciekawiej. dodaj szybciej niz za 3 tyg, bo zdechne..
    aha i lubie swieczki zapachowe!! xd
    wybacz ze bez polskich liter ale moj telefon ich nie posiada -.-

    OdpowiedzUsuń
  8. świeetne!!!
    zapraszam do mnie:
    http://friendshiploveandother.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Super, strasznie mi się podoba ;)

    P.S.Skomentowałam, więc liczę, że odwdzięczysz się tym samym na moim blogu:

    http://klada-myworld-mylife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń